Wstaliśmy wcześnie rano (jak dla mnie i Tośka, to nawet baaardzo wcześnie rano :D). Ubraliśmy się ciepło i wyruszyliśmy w drogę do Gniezna.
To zaledwie 25 km drogi, a więc taka sama odległość, jaka dzieli nas od Poznania. Ale właśnie w Gnieźnie - kolebce polskości... mieliśmy umówioną wizytę u mechanika samochodowego. W prawdzie Darek mógł sam jechać, ale zdecydowaliśmy, że będzie raźniej całą rodzinką :).
Zamiast bezczynnego oczekiwania, skorzystaliśmy z słonecznego, choć nieco mroźnego przedpołudnia i wyprawiliśmy się na spacer po gnieźnieńskiej starówce.
Potem zwiedzanie katedry gnieźnieńskiej i towarzyszących jej zabudowań...
W pobliskim parku rozbrzmiewało złowieszcze "kra kra" ...
Wyposażeni w odpowiedni ekwipunek ...:)
zawędrowaliśmy nad brzeg jeziora, gdzie dokarmialiśmy wygłodniałe łabędzie i kaczki.
Po zaledwie dwóch godzinach otrzymaliśmy telefon, że auto jest do odbioru. Niewiarygodne - takie tempo pracy... :) i to od 8 rana. Gratuluję :)!
W drodze powrotnej zjechaliśmy nieco z drogi, aby popodziwiać z bliska wiatraki. Jedne z niewielu wielkopolskich Koźlarzy, które zostały zachowane w tak doskonałym stanie.
Widok niesamowity - niewielkie wzgórze, a na nim stoją trzy drewniane wiatraki, obok drewniany chałupa z zabudowaniami gospodarczymi.
Szkoda tylko, że nieopodal przebiega droga szybkiego ruchu na trasie Poznań- Bydgoszcz .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Ciekawa wycieczka.Nigdy w Gnieżnie nie byłam.Bardzo ładnie tam.
Super dekoracje w poprzednim poście!!
Buziaki
Prześlij komentarz